Forum forum usunięte Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Moja twórczość z lasu jodłowego.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum usunięte Strona Główna -> Kącik Literacki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: 08.08.08, 9:04PM    Temat postu:

Cieszę się Iwono, że tak mówisz, a raczej piszesz ;)
Dzięki za miłe słowa, jestem zadowolona, że podobają Ci się moje opowiadania.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 08.08.08, 9:39PM    Temat postu:

BOSKIE opowiadania, jeśli mogę się tak wyrazić:). Chciałabym mieć taki talent do pisania jak wy wszyscy:).
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 10.08.08, 9:47PM    Temat postu:

[b]Rozdział 6[/b]

Małgorzata Linde nigdy by tego nie przyznała, ale bardzo ciekawiła ją panna Sara i jej goście, lecz niestety gdy prawie dochodziły do domku panny Sary, zawołała ją jedna z miejscowych gospodyń wręcz błagając by poszła do jej domu. Jedno z dzieci zachorowało, lekarz wyjechał, a kobieta zupełnie nie wiedziała co robić. Jej poprzednie dzieci nigdy tak nie chorowały, a wiadomo pani Linde wychowała tyle dzieci, że na pewno będzie wiedziała co robić. Pani Linde rada nie rada podążyła za gospodynią. Jej dziecko miało zwykłe przeziębienie. Pani Linde jednak odetchnęła z ulgą, że może szybko wyjść, całkowicie pewna, że komuś naprawdę pomogła. Pani Linde bez wątpienia była dobrą duszą. Choć żałowała, że osobiście nie zobaczy domu panny Sary, nie przejmowała się zbytnio, myśląc, że Ania wszystko zaraz jej opowie.
Lecz Ania milczała, myśląc o pannie Sarze, w końcu pani Małgorzata musiała sama zapytać o to czy wizyta się powiodła.
- I co Aniu? Zapytała niby obojętnie pani Małgorzata Linde, przypuszczam, że się nie zgodziły?
-Wręcz przeciwnie roześmiała się Ania otrząsając się z zadumy. Panna Sara Murray, jest bardzo miłą osobą, wręcz „Bratnią Duszą”, a Emilka jest kochana. Bardzo dobrze, że właśnie zaczęły się wakacje, przypuszczam, że inaczej by do nas nie przyjechała.
- A panna Elżbieta Murray? Zapytała ciekawie pani Linde,
- Och ona jest bardzo ciekawą osobą.
- Pani Linde nie wiedząc dokładnie co znaczy owa ciekawość, lecz bardzo chciała się dowiedzieć.
- Czyli przyjdą na podwieczorek?
- Przyjdą, panią też serdecznie zapraszam wraz z mężem.
- Nie wiem czy Tomasz będzie mógł przyjść, ostatnio bardzo źle sie czuję, ale ja przyjdę, aby Wam pomóc w przygotowaniach.
- Pani Linde, nie musi pani, wystarczy, że będzie pani na podwieczorku.



Nazajutrz rano Ania wstała bardzo wcześnie, gdy podeszła tylko do okna, jęknęła. Cały ogród spowijała gęsta mgła, której nadejście mogło pociągnąć za sobą deszcz.
Ania zeszła na śniadanie w nieco smutnym nastroju.
-Nie przejmuj się tak Aniu. W końcu to tylko podwieczorek, popatrzyła Maryla nieco zmartwiona na swoją wychowankę.
-Wiem, ale nie chciałabym, aby podwieczorek był niemiłym wspomniem tego, jak trudno było się dostać na Zielone Wzgórze z powodu deszczu.
-Ale jest byczo jak pada deszcz, można potem skakać w kałuże i...
-Tadziu, to nieładnie wtrącać się, jak rozmawiamy powiedziała Maryla i nie wolno skakać po kałużach!
-A to po co jest deszcz Aniu?
-Żeby roślinki rosły i żeby nie było sucho na świecie, deszcz piją ptaszki i kwiaty Tadziulku
- Aha, Tadzio gotów był zaakceptować to co powiedziała Ania.
- A kto przyjdzie dziś do nas na podwieczorek?
- Panna Elżbieta Murray, wraz z Emilką, jej wychowanką.
- Super, powiedział Tadzio, mam nadzieję, że będzie dużo dobrego.
- Apropo jedzenia Aniu, co chcesz przygotować.
- Dwa rodzaje ciasta, które zaraz upiekę, Twoje słynne konfitury Marylo, kruche ciasteczka, ser, kawę i herbatę.
- Dobrze, zaraz zabierzemy się do pracy. Tadziu bądź grzeczny powiedziała Maryla po chwili wstając.
Ania poszła za nią podchodząc do okna.
- Rozpogodziło się! Uradowana aż klasnęła w dłonie.
- A ścieżką idzie Małgorzata Linde, dodała Maryla pewnie chce nas przypilnować dodała uśmiechając się Maryla.

Bardzo dziękuję wszystkim za czytanie moich opowiadań i komentowanie ich :)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 18.08.08, 11:30AM    Temat postu:

Przepraszam, że tak późno, ale w końcu przeczytałam i podobało mi się.
Twoje postaci jak zwykle "żyją", w dodatku są dokładnie takie jak wykreowała je LMM. Wiem, że bardzo trudno jest dobrze oddać charakter postaci stworzonych przez kogoś innego i dlatego serdecznie Ci gratuluję :D
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 24.08.08, 6:21PM    Temat postu:

Droga Sissi bardzo Ci dziękuję! Za to, że czytasz uważnie każde moje opowiadanie i je komentujesz. Jeszcze raz dzięki :)

Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 24.08.08, 6:21PM, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 25.08.08, 1:45PM    Temat postu:

Wiki nie masz za co dziękować bo to Twoja zasługa. Tak przy okazji ciesze się, że do nas wróciłaś ;)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 25.08.08, 3:10PM    Temat postu:

Dzięki Sissi :)
A oto następny odcinek:

[b]Rozdział 7 [/b]

- Ale dziś chłodno Marylo
- Istotnie Małgorzato
- Ale się rozpogadza pani Linde, rozpogadza oświadczyła Ania radośnie się śmiejąc
- A wy dziś macie gości powiedziała niemal wesoło pani Linde, co przygotujecie?
- Ania przygotuje wiele przysmaków: ciasto, ser, kawę, herbatę i moją konfiturę, a poza tym kruche ciasteczka
- To dobrze, bo ja też przyniosłam Wam coś powiedziała pani Linde i pokazała piękny piernik
- Dziękujemy pani Linde nie trzeba było! Ania z uśmiechem odniosła przysmak do kuchni
Pani Linde pochyliła się ku Maryli: Ania się zmieniła, zmieniła się powtarzam, niedługo będzie i zawiesiła wzrok na młodzieńcu powoli zbliżającym się do domu.
Maryla z niechęcią wstała, nie lubiła gdy Małgorzata zabierała się do swatania.
- Dzień dobry Gilbert z uśmiechem wszedł na ganek
- Dzień dobry Gilbercie Ania jest w kuchni odparła z uśmiechem Maryla
- Aniu!!
- Och Gilbercie, Ania z rozpaczą w głosie stała nad piernikiem który niefortunnie spadł na podłogę, zawsze muszę coś zrobić nie tak, a to piernik od pani Linde westchnęła
- Aniu nie przejmuj się upieczemy nowy, Gilbert z figlarnym uśmiechem zbliżył się do niej, taki sam jak pani Linde a nawet i lepszy!
- No cóż Ania westchnęła zgoda, ale muszę powiedzieć Maryli, jak pani Linde pójdzie
- Och Aniu westchnął Gilbert patrząc na śliczną szczupłą sylwetkę, och Aniu

- Idziecie dziś na podwieczorek do Ani prawda? Panna Sara Murray z uśmiechem przyglądała się Elżbiecie, która właśnie weszła do pokoju z Emilką
- Istotnie ciotka Elżbieta zmarszczyła brwi,
- Cieszę się, że namówiłam Cię do tego, Ania to cudowna osoba,
- I bardzo wygadana,
- Rzeczywiście, ale to tylko dodaje jej uroku,
- Nie jest bardzo piękna,
- Ale ma czar osobisty, którego nie można posiąść od tak,
- Zgodzę się westchnęła ciotka Elżbieta, rozmowy z Sarą ją nieco męczyły, muszę już wychodzić, Emilko idź się przebrać!

- Dzień dobry panno Murray, kochana Emilko dzień dobry!

[i]"Pamiętasz Aniu jak wtedy przywitałaś się z nami, w tym przywitaniu czuć było słodycz i miłość, od razu wiedziałam, że będziesz moją przyjaciółką. Zresztą czym jest słowo przyjaźń, tylko pustym słowem, dużo lepszym słowem jest duchowa więź nie uważasz? "[/i]

- Dzień dobry panno Shirley, ciotka Elżbieta z trudem zachowywała rezerwę i surowość, w tym domu nie udawało jej się to, co przyznawała w duszy z wielkim zdziwieniem.

[i]"Ciotka Elżbieta od razu Cię polubiła Aniu, choć z trudem to ukrywała, znam ją teraz lepiej niż wtedy i wiem, że zauroczyłaś ją" [/i]

Wszyscy zasiedli do stołu, była tam też pani Linde, która była bardzo dumna ze swojego piernika. Gdy panna Elżbieta pochwaliła to ciasto Ania i Maryla wymieniły uśmiechy, to nie była dawna Maryla, na pewno. Pod wpływem Ani zmieniła się tak bardzo, że każdy kto ją zobaczył od razu to zauważał.
Po podwieczorku panna Elżbieta pozwoliła Emilce wyjść razem z Anią co sama ze zdziwieniem przyjęła, natomiast Tadzio poszedł do pana Harrisona, Tola jak zwykle siedziała nieruchomo i grzecznie z niewzruszonym wyrazem twarzy.

- Panno Shirley chciałam pani coś powiedzieć powiedziała Emilka z twarzyczką uniesioną ku niebu

[i]" I pamiętasz zwierzyłam Ci się wtedy, że piszę, zrozumiałaś mnie od razu! Co za rozkoszny był ten wieczór!"[/i]

Ania doznała dreszczu, a może ta dziewczynka zostanie kiedyś kimś sławnym, Emilko powiedziała cicho powiedz mi któryś z Twoich wierszy.

[i]" Zadeklamowałam Ci z niekłamaną radością mój najlepszy wiersz, a ty Aniu przyjęłaś go z podziwem! Cóż za radość to była dla małej dziewczynki, widzisz jakoś dziś naszło mnie na zwierzenia!" [/i]

Ania jeszcze długo rozmawiała z Emilką, przyjaźń zawiązywała się coraz głębiej i głębiej, a Ania miała uczucie jakby odkrywała jakiś skarb.

[i]"A jak się pożegnałyśmy, pamiętasz? Ciotka Elżbieta przyszła do ogrodu i pojechałyśmy, długo machałam Ci Aniu na pożegnanie, więc i teraz się żegnam Aniu. Niech Ci się śni śpiew słowika, a wiatr nuci kołysanki. Niech wiatr okryje również Jima, którego tak wszyscy kochamy. Do widzenia Aniu, moja dawna panno Shirley" [/i]

Jak widzicie spróbowałam stworzyć opowiadanie jakby ze wzmiankami z listu już dorosłej Emilki do Ani. Powiedzcie co o tym sądzicie?
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 25.08.08, 3:50PM    Temat postu: Moja twórczośc z lasu jodłowego

Wiki piszesz bardzo ciekawie .Zawsze tak myślałam że Ania i Emilka to takie bratnie dusze .To cudowne dla małej dziewczynki spotkać kogoś kto ją rozumie ,nie wyśmieje się z jej poezji .
A czy akcja twojego opowiadania toczy się między Anią z Avonela a Anią na Uniwersytecie. Bo czuć tą atmosferę Ani z Avonela -spokojna sielankowa ,niby dzieje się niewiele ale ma mnóstwo ciepła i wdzięku .
I też tak wyobrażam bohaterki Montgomery zwłaszcza Anię -nie piękna ,ale czarująca ,sympatyczna pełna wewnętrznego blasku ,który dodaje jej urody .
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 25.08.08, 4:13PM    Temat postu:

Tak Iwono akcja dzieje się na wakacjach między Anią z Avonlea a Anią na Uniwersytecie.
Ja mimo wszystko myślę, że Ania była piękna tylko niektórzy nie potrafili tego zauważyć, gdyby była piękna, ale bez wewnętrznego czaru byłaby pustą lalką, ale jej czar podkreślał jej urodę i tuszował wady, a zalety jej urody wynosił i podkreślał.
Dziękuję Iwono, że skomentowałaś moja opowiadanie, rzeczywiście Ania i Emilka to takie bratnie dusze, które zawsze mogą się zrozumieć.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 25.08.08, 7:19PM    Temat postu:

[quote="AniaBlythe"][i]"Niech wiatr okryje również Jima, którego tak wszyscy kochamy" [/i][/quote]

Wiki, przepraszam, jeżeli na moje pytanie odpowiedź jest w tekście... Dlaczego wiatr ma okryć Jima? Przepraszam, ale wyrażenie to kojarzy mi się z mogiłą, którą owiewa wiatr... ;) Pytanie wynika tylko z ciekawości!
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum usunięte Strona Główna -> Kącik Literacki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 6 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin