Forum forum usunięte Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Moja twórczość z lasu jodłowego.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum usunięte Strona Główna -> Kącik Literacki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: 29.11.08, 4:47PM    Temat postu:

Ojej, Wiki, nie mam pojęcia jak to sie stało, ze dopiero teraz zauważyłam Twoje nowe opowiadanie. PRZEPRASZAM. Szybko je nadrobiłam i muszę (zreszta jak zwykle ;) ) napisać, że bardzo mi się podobało i wiesz, co Rosemary to jedno z mich ulubionych imion ;)

Nadajemy chyba na podobnych falach. Trzymam kciuki za kolejne Twoje opowiadania. Również te o Alicji :* MIłego tworzenia :*
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 31.12.08, 3:59PM    Temat postu:

Taki rozdział "składanka" z przeszłości i przyszłości ;)

Rozdział 7

-Tak? Słucham? Tak panie doktorze? Jaka? Zdrowa!? Odzyskała przytomność!!! Panie, panie doktorze! Dziękuję, dziękuję! Donna Dark odwróciła się i załkała.
-Piotrze, Piotr!!!!
-Co się stało? Zapytał wchodząc do pokoju jej mąż. Na jego twarzy widać było zmęczenie. Oczekiwanie i ból sprawiły, że się postarzał. Teraz patrząc na zmienioną twarz żony i łzy w oczach, zapytał, z trwogą, którą zbierał w sobie przez kilka miesięcy, a nigdy nie chciał jej wypowiadać, aby nie martwić nikogo:
-Co się stało?
-Odzyskała przytomność! Piotrze!!! Donna rzuciła się na szyję uszczęśliwionego Piotra. Natychmiast oboje odmłodnieli, o kilka miesięcy, a może nawet lat...

Ostrożnie...
Becky szła stąpając bardzo delikatnie. Ostrożnie, nie możemy uszkodzić kręgosłupa. Już!
Doktor starł pot z czoła i wpatrywał się w obecnych. Za kilka tygodni może miesięcy będzie zupełnie zdrowa, powiedział wzdychając cicho. Teraz proszę, abyś się nie przemęczała kochana, pochyliwszy się ku małej dziewczynce pogłaskał ją po głowie. Na mnie już czas.
-Dziękujemy doktorze, dziękujemy! Donna Dark podeszła szybko do mężczyzny.
-Nie ma za co pani Dark, to ja pani dziękuję. Będę zaglądał co kilka dni. Szybko zdrowiej! Powiedział jeszcze na odchodnym.

--------------------------------------

Młoda dziewczyna siedziała na skale. Ubrana była nad wyraz pięknie. Blado, niebieska sukienka z muślinu, lekkie pantofelki, a na białej szyi srebrzyły się paciorki. Z daleka można było uznać, że to jakaś nimfa, melancholijnie patrząca w dal. Dziewczyna wstała, uśmiechając się do siebie. Rozłożyła ręce. Pobiegła.

Właśnie tak zobaczył ją Tomasz. Piękną, z rozwianymi włosami. Nie wiedział co tak naprawdę widzi. Taka piękność... Nie wiedział też, że kiedyś ją spotkał. Nie mógł tego pamiętać.

Dziewczyna przewróciła się. Wstrzymując oddech patrzył na to czy się podniesie. Podniosła. Jej sukienka była cała w błocie...

--------------------------------------

Becky, Becky uważaj! No masz gderała Wirginia, przewróciła się i zniszczyła całkiem nową sukienkę! A taka ładna była niebieska, teraz to do niczego! Niech bym dostała tego doktora, powiedziała patrząc na to, jak Becky stąpa ostrożnie i lekko kulejąc. Uratował jej życie, też mi coś prychnęła, a wcześniej sprawił, że mogła to życie stracić!


--------------------------------------

-Chyba zwariowałem, westchnął. Chyba zwariowałem, nie mogę o niej zapomnieć.
-I to jest ten powód? No ja nie mogę zapomnieć o wieelu rzeczach powiedziała surowo Amelka, patrząc z wyrzutem na Tomasza, jakby dawała do zrozumienia, że to jest też jego wina. Wzięła do ręki koszyk postawiony na ziemi i zwróciła się do chłopaka.
-Zapytaj ją o coś!
-O co na przykład?
-O to co sądzi o dzisiejszej pogodzie, zaśmiała się pogardliwie Amelka.
-No wiesz!

--------------------------------------

To wina też tego chłopaka. Naigrywał się z niej, a ona wzburzona wybiegla na ulicę.
-Kto to taki spytała kuzynka Mariola ciekawie.
-Niejaki Tomek Wilson. Siedmiolatek, całe miasto chyba go już poznało. Wszędzie się naprzykrza.
-To dziecko, Wirginio, to zwykłe dziecko!
-No i co, że dziecko?! Becky chyba nigdy nie wyleczy się z pozostałości po wypadku.
-Pozostałości?!
-No, tych, och, Powikłań!


Rzeczywiście, Becky, długo kulała i wydawało się, że zostanie jej to na zawsze. Gdy następnym razem spotkała rozrabiakę, podniosła wysoko głowę i przeszła obojętnie. Tomasz zainteresował się dziewczynką i dogonił ją, lecz ta nawet nie zwróciła na niego uwagi.
-Panna obrażalska! Krzyknął, ale nawet to nie zainteresowało dziewczynki, która przechodząc obojętnie, nawet nie popatrzyła na chłopca.

Tomek choć miał doświadczenie tylko kilku lat, mruknął z zapałem: “ Musi na mnie zwrócić uwagę.”
Nie wiedział, że kobiece serce, nawet serce kilkuletniej dziewczynki, czasem może zapiec się w obojętności i być w tym bardzo przekonujące.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 05.02.09, 8:00PM, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 01.01.09, 3:35PM    Temat postu: Moja twórczośc z lasu jodłowego

Wiki twoje opowiadanie było jak zwykle prześliczne .Stworzyłaś niezwykły magiczny klimat .
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 21.01.09, 5:53PM    Temat postu:

Składanka z przeszłości i przyszłości jest przeurocza. Doskonały pomysł i świetna realizacja.

Ale naprawdę zachwyciło mnie opowiadanie o Rose. Tyle osób już poruszało ten wątek, myślałam, że już nie da się napisać nic odkrywczego o Unie... Nie miałam racji. Twoje opowiadanie jest wzruszające, niezwykłe, mądre, dojrzałe, piękne. Popłakałam się.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 21.01.09, 8:19PM    Temat postu:

Martynko, Martynko....Bardzo Ci dziękuję! Nie spodziewałam się tego...
Jak się cieszę, że moje opowiadanie, kogoś wzruszyło, zaciekawiło.

Po prostu jeszcze raz [i]dziękuję[/i]!
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 22.01.09, 4:29PM    Temat postu:

Te opowiadania są urocz.Gratuluje talentu!
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 06.02.09, 6:48PM    Temat postu:

[b]Dziecko lasu[/b] cz. 8 i ostatnia

Wiedziała, że nienawidzi. Przynajmniej tak jej się zdawało. Nie tylko za ten rok po wypadku, gdy nie mogła normalnie chodzić. Właściwie wtedy była dzieckiem. Teraz... właściwie nie kulała. Może czasem.
Ale nienawidziła, go także za to co się stało potem. A wszystko było związane z tym dzbanem.

Nie żyjąca już ciotka Becky, zostawiła kiedyś dyspozycję, co do tego w czyje ręce ma trafić tajemniczy dzban, po jej śmierci.
Nieszczęśliwym trafem koperta zgubiła się, a dzban rozbił jeden z krewnych. Trzeba dodać, że tajemniczy przedmiot był pożądany przez wielu krewnych.

To była krótka historia dzbana. Oczywiście w prawdziwym życiu wyglądało to inaczej.
W rodzinie zdarzyło się wiele skandali w tym czasie i choć było to dość dawno temu, tamten okres nadal pamiętano.

Tomasz Willson, jakiś czas temu pomagał wujowi, który prowadził gazetę. Wuj obłożnie zachorował i wszystko było na głowie młodzieńca. Mimo, tego, że miał dużo pracy, napisał artykuł o tajemniczym dzbanie i historii klanu Darków i Penhallowów. Nie omieszkał, zastosować w artykule dużej dawki ironii i ośmieszyć klan. On pierwszy się odważył. Cały klan był oburzony. Tak wyśmiać, tak wyśmiać Darków i Penhallowów! W spokojnej dotychczas mieścinie wrzało. Plotkarki miały wspaniały temat do rozmów. Królewska rodzina pognębiona.
Jednak wszyscy się bali, pochwalić młodego dziennikarza i z trwogą spoglądali na jego poczynania.

Niespełna miesiąc po artykule Becky spotkała Tomasza. Ów ukłonił się jej sztywno, jednak, gdyby ktoś spojrzał w jego oczy, mógłby zobaczyć dziwny błysk i coś jakby uwielbienie odbijające się w czarnych tęczówkach.
Dziewczyna spłoniła się i przeszła obojętnie. Jednak zajrzała w jego oczy.
Zawołał ją. Odwróciła się, choć nie wiedziała czy powinna.

- Becky... Tak jak ta Wasza tajemnicza ciotka...
- Tomasz?! Jak śmiesz... Jeszcze po tym co się stało
- Co się stało?
- Nie pamiętasz, nie pamiętasz wypadku... I po tym co teraz, zrobiłeś.
- Chodzi Ci o ten artykuł? Świetny był prawda? A, co do wypadku przeprosiłem, przeprosiłem Cię wiele razy, choć i tak to nie była moja wina.


Becky odwróciła się ze łzami w oczach. Pogodziła się już z Willsonem. Byli sobie obojętni. Przynajmniej tak twierdziła dziewczyna. Ale jak on śmiał opisać tak jej rodzinę! Nic już sobie nie powiedzieli. “Świetny był” brzmiało jeszcze w uszach dziewczyny, gdy odchodziła.

Jak to było właściwie z dzbanem mamo? Spytała, prawie od razu, gdy weszła do domu.
Donna spojrzała uważnie na córkę.
- Skąd Ci przyszło do głowy Becky, żeby mnie o to spytać?
- Chcę wiedzieć. Becky spojrzała uważnie w oczy matce. Naprawdę chcę wiedzieć.
- Rozumiem. Ten artykuł. Poruszył nas wszystkich. A więc słuchaj.
[i]
Na nowo opowiedziana, historia tajemniczego dzbana[/i]

Kochanie. Ciotka Becky była bardzo stara, ale naprawdę rządziła klanem. Wiesz...jej oczom nic nigdy nie umknęło. Posiadała dzban. Prawie każdy z naszych krewnych chciał go dostać. Nie wiem dlaczego. Co takiego było w tym dzbanie, że każdy, go chciał mieć. Na bankiecie wydanym przez ciotkę, przed jej śmiercią wszyscy myśleli, że ciotka komuś go wreszcie daruje, a tu...cóż.
Darowała nie dzban, ale tajemnicę. Dopiero, za rok mieliśmy się dowiedzieć, komu darowuje dzban. Zapis był umieszczony w kopercie. Niestety koperta się zgubiła, a w naszym klanie jest przeświadczenie, że zjadły ją świnie.
Mama Becky roześmiała się wesoło.
I nikt nie wie, co było w kopercie, powiedziała na koniec.
-A co z dzbanem zapytała Becky
-Cóż, dzban rozbił... Lunatyk. Donna zaśmiała się po raz drugi.
Dzbana nie ma, kopertę świnie zjadły. I tyle. Ale powiem Ci kochanie, przez ten dzban tyle się wyjaśniło i tyle było niejasności, że chyba dobrze, że już go nie ma.
- Czyli to co napisał Tomasz...?
- Jest w części prawdą, w części prawdą, ale wyolbrzymioną. Nigdy nie przejmowałam się takimi gazetami lokalnymi. Za wiele w nich nie prawdy. Nie przejmuj się tym. Powiedziała wstając z fotela Donna.
- Jaka byłą ciotka Becky? Zapytała jeszcze szybko dziewczyna,
- Inna, zaśmiała się mama. I bardzo uparta
- A jaka była naprawdę?
Donna uśmiechnęła się do córki z czułością.
- Tego nikt nie wiedział

A teraz minął ponad rok, od napisania tego feralnego artykułu. Becky nie odzywała się dalej do Tomasza Willsona. Miała zresztą ważniejsze sprawy na głowie. W ciągu roku, wiele się zmieniło.
Tak wiele. Dziewczyna wydoroślała. To, że wywodziła się z klanu, przestało powoli odstraszać konkurentów. Coraz, więcej chłopców kręciło się koło pięknej dziewczyny, zapraszało ją na spacery i robiło wszystko, aby zwróciła na nich swe oczy.

- Czy wiesz, że Tomasz Willson wyjeżdża!? Spytała ją pewnego razu Wirginia, która mimo sędziwego już wieku nie straciła zamiłowania do plotek. Odezwał się wreszcie jego ojciec. Wyjeżdża do Toronto! Będzie współkierownikiem jednej z firm. I dobrze, że przestanie się tutaj kręcić stwierdziła kobieta. Pamiętam jak napisał o naszym klanie niestworzone rzeczy. Od tamtego czasu, już mu się tak dobrze nie wiedzie, o nieee... A teraz patrz. Becky co się z Tobą dzieje?!
Dziewczyna zbladła i zakręciło jej się w głowie. Ale... co ją obchodzi, obcy chłopak do którego nawet się nie odzywała. Nie wiedziała. Przecież to był najgorszy wróg ich klanu. A zresztą co ich tam obchodził jakiś chłopak. To był najgorszy jej wróg. A jednak, uświadomiła sobie, że go... kocha. Nie znając go nawet, kocha go. Może się po prostu zauroczyła. Tego nie wiedziała.

- Becky. Zawołał ją, gdy wracała któregoś dnia do domu. Chciałbym Cię przeprosić i powiedzieć, że wyjeżdżam.
Chciała powiedzieć dziękuję. Ale powiedziała:
- A co może mnie to... znaczy...dobrze
- No to przepraszam Cię, za to co się wtedy stało. Za ten artykuł. Bo wiesz... napisałem to, aby się za coś zemścić. Kiedyś Cię zobaczyłem, nad brzegiem morza, zakochałem się. Niie! Nic nie mów. Wiedziałem, że Twoja rodzina, mi nie pozwoli na to, abym, prosił Cię o rękę. Cóż. Ale, nie martw się już... wszystko dobrze. Za to, też przepraszam.
Becky stała jak zamroczona. Nic nie powiedziała. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Weszła nieopatrzenie na ulicę.
- Becky nie!!! Tomasz Willson odwrócił się i przez sekundę był jak skamieniały, ale tylko przez sekundę. Przez następną sekundę rzucił się do przodu i zepchnął dziewczynę z ulicy.
- Nic Ci się nie stało?! Powiedz coś! Becky!
- Ja też, kocham... Powiedziała mdlejąc.

To nie szkodzi, że wiele spraw nie jest jasnych. W życiu tak jest. Ważne, że inne pozostają jasne jak słońce.

Dziękuję bardzo Sissi, która zainspirowała mnie do stworzenia postaci małej Becky oraz wszystkim, którzy czytali moje wynurzenia na temat córeczki Donny i Piotra ;)


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 06.02.09, 6:50PM, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum usunięte Strona Główna -> Kącik Literacki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13
Strona 13 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin