|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: 17.12.07, 6:49PM Temat postu: |
|
|
Rillo, cieszę się, że jako pierwsza mogę skomentować ostatnią odsłonę Twojego dzieła. Jest po prostu cudowne...Bardzo podoba mi się to, że wprowadziłaś kilku narratorów - trzeba naprawdę wielkiego talentu, żeby tak sprawnie przeprowadzić ten zabieg :) I fantastycznie rozwiązałaś kwestię ukazania, jak historia zatoczyła koło w życiu Twoich bohaterów. Jestem absolutnie zachwycona!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: 17.12.07, 7:51PM Temat postu: |
|
|
Dziękuję za miłe słowa, Aniulko :) Informuję także wszystkich zainteresowanych, że nowe opowiadanie zostało rozpoczęte. :)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 19.12.07, 10:10AM Temat postu: |
|
|
Ach! Rillo, to było przpiękne! Cudowne! Tak niezwykle wzruszające! Nie magę znaleźć słów, które by oddały czar, w jakim się obecnie znajduje po przecyztaniu tej odsłony! Ten czar, który roztacza Twoje opowaidanie jest jak... gwiezdny pył, dzięki któremu możemy oderwać się od rzeczywistości i wkroczyć w Krainę Marzeń! Dziękuję Ci za to!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 19.12.07, 2:55PM Temat postu: |
|
|
A ja dziękuję za wspaniałe słowa, moja droga Marigold :* :) Przyznam szczerze, że ze smutkiem rozstawałam się z tym opowiadaniem, ale przecież tyle jeszcze nowych utworów czeka na opublikowanie :) Niedługo pierwszy odcinek nowej serii :)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 27.12.07, 12:55PM Temat postu: |
|
|
Rillo kochanie! Brak mi słów... Znalazłam czas i przeczytałam dziś trzy ostatnie rozdziały. Jestem wzruszona do granic możliwości. Mnie również ciężko jest się rozstać z bohaterami tej opowieści, cała historia to coś wspaniałego! Czuję, że tak rzeczywiście mogłaby się zakończyć Rilla, czyż nie byłoby to cudowne? Gratuluję wspaniałęj fabuły, która niesłychanie mnie wciągnęła!
Chciałam Ci powiedzieć jak bardzo Cię podziwiam. Masz wielki talent i Ty o tym wiesz! Dlatego wierzę, że już niedługo bedę trzymała w ręku Twoją własną książkę! Nie mogę doczekać się tej chwili!. Narazie pozostaje mi jedynie czekać na Twoje dalsze opowiadania!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 29.12.07, 4:58PM Temat postu: |
|
|
Dziękuję za tą (nie)zasłużoną pochwałę.Ot, odrobina iskry bożej i tyle :)
Moi kochani czytający i komentujący - jakie opowiadanie mam teraz zacząć umieszczać na forum? Macie jakieś szczególne życzenia, preferencje? Jeśli tak, piszcie! :D
EDIT: Cóż, temat nieco umarł, więc na rozgrzewkę, wrzucę takie małe coś :)
< [b]Ostrzeżenie[/b] - jeśli ktoś pod żadnym pozorem nie widzi Ani jako żony Roya, niech lepiej nawet nie zaczyna czytać :)>
[b]Pamiętnik Marzycielki[/b]
[b]Wpis Pierwszy[/b]
Mija właśnie 10 rok, odkąd zgodziłam się zostać żoną Roya. Ponownie spaceruję po przyozdobionych jesiennymi liśćmi parkowych alejkach, którymi kroczyłam dekadę wcześniej i dokonuję bilansu minionych chwil.
Przed kilkoma miesiącami obchodziłam 35 urodziny, jednak nadal mam w sobie wiele z tamtej studentki, która wiodła proste i urocze życie w Ustroniu Patty. Nadal jestem tą samą niepoprawną marzycielką, a rudy kolor włosów wciąż nieodmiennie jest dla mnie powodem do rozpaczy. Mam jednakże rodzinę, o jakiej zawsze marzyłam oraz dwa przemiłe psy i wygodny, pięknie urządzony dom w najstarszej części Kingsportu. Posiadam wszystko, lecz mimo to, ciągle czuję pewien niedosyt. Nie mam na tyle odwagi, by przyznać się sama przed sobą, jaką omyłkę popełniłam. Niech to na zawsze zostanie w najdalszym zakątku mojego serca, niczym opatulona w chochoł róża. Niech nadal będzie pokryta śniegiem i nigdy nie ujrzy światła dziennego... W końcu żaden ból, nawet największy, kiedyś dobiegnie końca, a słońce na nowo wyjdzie zza chmur...
***
Do dziś nie pojęłam istoty miłości. Zdaje się, że chyba nigdy to nie nastąpi. Jako mała dziewczynka wyobrażałam sobie miłość jako księcia na białym koniu, który podjeżdża na swym wiernym rumaku pod samotną wieżę, gdzie spędza długie, samotne godziny przepiękna księżniczka, a następnie ratuje ją i żyją długo i szczęsliwie w swym zamku marzeń. Wiek dojrzały jednak zmodyfikował to pojęcie. Otóż uczucia dorosłych są splątane niczym różnokolorowe nici w kłębku zwanym sercem. Daleko im do dziecięcej prostoty. To, co niegdyś uznawaliśmy za największe pragnienie serca, w świetle dnia okazało się być przeciętnym szkicem postawionym w galerii na tle arcydzieła. Spokojnym, o równej linii i wygładzonych brzegach, ale do końca przewidywalnym. Rysunek wykonany ołówkiem jest taki sam, niezależnie od tego, z jakiej perspektywy nań patrzymy. Możemy go kontemplować dwa, trzy lata, lecz później, kiedy wiemy już o nim wszystko, szkic traci na swej wartości...
Co innego, kiedy mowa o przesyconym barwami obrazie olejnym. Przypadkowy refleks światła, bądź zmiana kąta patrzenia wydobywa na wierzch ukryte piękno. Piękno, które za każdym razem jest pełniejsze i bardziej tajemnicze. Piękno zachęcające do dalszego kontemplowania i zagłębiania się w najmniejszy nawet punkt...
- Znowu się zamyśliłaś, Aniu... - Roy dołączył do mnie w alejce. - Czyżbyś tworzyła właśnie coś nowego? Twoja ostatnia ksiązka spotkała się z dużym uznaniem wśród krytyków...
- Po prostu, patrzyłam przed siebie... - odparłam. - Tyle się zmieniło przez te wszystkie lata...
- Odkąd Towarzystwo zajęło się tym skrawkiem ziemi, zaszły tu zmiany na lepsze... - podjął Roy. - Ale nasz pawilon nadal stoi... - uśmiechnął się.
Pawilon... Priscilla, Fila, Karolek Sloane i... Gilbert... Październikowe popołudnie i zachód słońca... Wiatr tańczący wespół z liśćmi...
- Tak, mi także przyszło na myśl nasze pierwsze spotkanie, Aniu... - Roy delikatnie wsunął moją dłoń pod swoje ramię. - Może podejdziemy bliżej i obejrzymy tam zachód słońca?
- Nie! - odparłam desperacko niczym mała dziewczynka. - To znaczy... Chyba powinniśmy już wracać... Twoja matka będzie się niecierpliwić... - starałam się jakoś złagodzić ten dziecinny, zupełnie nie licujący ze statusem mężatki wybuch. Budzenie ukrytych gdzieś głęboko wspomnień to bardzo niebezpieczna zabawa.
- O to bym się tak nie martwił, moja droga... Ma teraz przy sobie ukochanego, jedynego wnuka, więc gwarantuję ci, że jest w siódmym niebie... Przecież Mateusz to jej oczko w głowie...
Mateusz... Rozbrajający dzieciak, łączący w sobie urok niewiniątka i mocny charakter, co jednak nie przeszkadzało mu niekiedy zadziwiać wszystkich wzruszającą nieśmiałością.
Wywrócił nasze życie do góry nogami, a Maryla, która przed laty odmówiła mojej prośbie nazywania ją ciocią, bez mrugnięcia okiem zaaprobowała nadane jej przez malca miano babci, pani Linde zaś utrzymywała, że nigdy nie widziała słodszego chłopca od małego Gardnera.
- ... na sfinalizowanie transakcji czekaliśmy bardzo długo, ale się opłacało. - zaledwie koniec wywodu Roya dotarł do mojej świadomości.
- Transakcji? - zapytałam ostrożnie, nie za bardzo wiedząc, co ma na myśli.
- Posiadłość w sąsiedztwie Zielonego Wzgórza, kochanie... - mąż uśmiechnął się ciepło. - Od wczoraj należy już do nas...
- Zawsze twierdziłeś, że wieś nie jest dla ciebie... - rzuciłam przekornie. - Co więc cię skłoniło do...
- Aniu, znam cię nie od dziś i wiem, jak tęsknisz za Avonlea... Poza tym, naocznie przekonałem się, jak tam jest pięknie. Możemy spędzać na Wyspie Księcia Edwarda każde wakacje, zamiast dusić się w Kingsporcie...
Avonlea... Jak dawno nie byłam na Zielonym Wzgórzu! Ciągle byłam zbyt zajęta, by powrócić do tej oazy spokoju - pisanie książki, organizowanie przyjęć dobroczynnych, rodzinne wyjazdy, wszystko to składało się na prozę życia Ani Gardner.
- Dziękuję... - szepnęłam, uśmiechając się do wspomnień. - Możemy pojechać tam już jutro? Czuję, że nie mogę już dłużej zwlekać...
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 30.12.07, 5:31PM, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 29.12.07, 6:09PM Temat postu: |
|
|
Rillo, powtórzę to, co Ci napisałam kiedyś o tym opowiadaniu: Jesteś niezwykła! Tak umiejętnie opisałaś to wszystko!
To takie opowaidanie-zwierciadło...jeśli można tak napisać. Zwierciadło to odbija inną rzeczywistość, pozwala spojrzeć na nią z innej strony, dzięki niemu możemy znaleść się po drugiej stronie lustra... Po przeczytaniu tego opowiadania przed oczami stanęłam mi Ania, będąca żoną Gilberta, patrzy ona na swoje odbicie w lustrze i wyobraża sobie siebie, jako żonę Roy'a, a potem !czary-mary! rzeczywistość stała się odbiciem, a odbicie rzeczywistością. I Ania znowu stoi przed lustrem, jest żoną Roy'a i wyobraża sobie siebie, jako żonę Gilberta... Wiem, nawet mnie czasami moje pomysły przerażają! Powiem po prostu: Rillo, wielbię wszytsko, co napiszesz, bo kocham rzeczy piękne i magiczne!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 29.12.07, 6:11PM Temat postu: |
|
|
Marigold, zaintrygowałaś mnie swoim komentarzem - w zupełności się z nim zgadzam :)
Jeśli nie macie nic przeciwko, to niedługo pojawi się kolejna kartka z pamiętnika Ani ;)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 29.12.07, 8:50PM Temat postu: |
|
|
Nic przeciwko nie mamy, a wręcz czekamy, jak rozwiążesz tę ciekawą sytuację. Bardzo dobra część! Można się domyślać dalszego ciągu. Ja bym chciała, żeby Ania spotkała Gilberta i uciekła z nim do Europy:P. Ot takie nieprawdopodobne wydarzenie...
Marigold, świetny komentarz!
PS. A kartka z pamiętnika Gilberta też będzie? Prosiiimy!
Ania Gardner, jak to dziwnie brzmi.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 29.12.07, 8:51PM, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: 30.12.07, 12:46PM Temat postu: |
|
|
Skoro tak ładnie prosicie... :lol: Zobaczę, co się da zrobić :) Ale to będzie wymagało dłuższego namysłu :P
10 min później...
Mam nawet pewien pomysł... :D
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|