Forum forum usunięte Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowieści Waltera.
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum usunięte Strona Główna -> Kącik Literacki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: 28.08.07, 8:37AM    Temat postu: Opowieści Waltera.

[b]Ostatni rozdział "Rilli ze Złotego Brzegu":[/b]

Kolejny z wiosennych poranków w Złotym Brzegu, Zuzanna krzątała się po kuchni chcąc uszykować wyśmienite danie dla Kuby, który wrócił z wojny.
- Mogę się założyć droga pani doktorowo, że chłopak jest taki głodny, iż zjadłby konia z kopytami! - oznajmiła patrząc na zamyśloną twarz Ani - Nad czym pani doktorowa tak myśli?
- Och... Zuzanno... Tak bardzo wstydzę sie tego, że pozwoliłam pójść moim chłopcom na front! Nawet nie wiesz, co czuję... - szlochała Ania, której emocje zbierające się przez te wszystkie lata wreszcie znalazły ujście - Ja wiem, wiem, że powinnam być z nich dumna i jestem, lecz... Och... Zuzanno! Ja chciałabym mieć Waltera przy sobie, zdrowego, całego niż być z niego po prostu dumna. Czymże jest duma względem dziecka?
- Niech pani przestanie, droga pani doktorowo... - po policzkach Zuzanny popłynęły łzy - Jak ja siebie nienawidzę, że kiedy Walter oświadczył, iż idzie na front ja pomyślałam "może ta wojna wybije mu te poezje z głowy"...! Jak ja siebie za to nienawidzę, on już jest w innym świecie, w tym lepszym, a ja nawet nie mogę się przed nim ukłonić. Przed naszym bohaterem.
Po chwili zarówno Ania, jak też Zuzanna doszły do siebie, nie chciały, by reszta rodziny widziała jakie są słabe i jak tylko na pozór udają silne kobiety.
Rilla zbudzona porannymi promieniami słońca wstała i spojrzała za okno, gdzie świat pokryty był gęstą mgłą. Dziewczyna wstała podeszła do stolika i zapisała ostatnią kartkę w pamiętniku:
[i]"Drogi Pamiętniku!
Dziś jest poranek, jakiż on jest inny od poranków, które kiedyś witały w Złotym Brzegu. Walter mnie nie budzi słowami <<Droga Rillo-ma-rillo, czy panienka zechce udać się ze mną na śniadanie?>>... Tak bardzo za nim tęsknię, tą tęsknot widzę nawet w oczach Kuby.
Panie Boże, obiecuję, że jeśli wróciłbyś życie mojemu drogiemu braciszkowi, spaliłabym ten pamiętnik pełen trosk i podarłabym najlepszą sukienkę. Och... Co ja robię...? Przecież z Bogiem nie robi się transakcji! Chyba znów staję sie tą głupiutką Rillą sprzed lat...
Podziwiam mamę, ona tak dobrze się trzyma. Chciałabym mieć tyle sił co ona, by nie płakać co wieczór w poduszkę. Tata również wydaje się trzymać na siłach... Och... Wszystkich, których kochałam odebrano mi!
Najpierw Walter, później mój Jimmy, został mi tylko Ken.
Czasami sama nie wiem, czy wolę sytuację taką jaka jest, czy wolałabym aby to Ken poległ, a Walter wrócił do domu...
Muszę być silna, ale czasem nie wiem, skąd brać te siły."[/i]
Rilla podparła głowę na dłoniach i wspominała chwile ze swoim bratem, później ze swoim "synkiem". Tak też zastała ją matka.
- Kochanie, chodź na śniadanie. - rzekła łagodnym tonem - Wszyscy już na ciebie czekają...
- Mamo, nigdy nie będzie już słowa "wszyscy". Waltera nie ma! - dziewczyna wybuchnęła płaczem - Podziwiam was, tak sobie radzicie w tej nowej sytuacji, a ja... Ja nie potrafię... Zawsze kiedy kładę sie spać, myślę o Walterze, kiedy wstaję rano również o nim myślę. To potworne koło, z którego nie mogę się wydostać!
Pani Blythe stała jak wryta, ona myślała "Jaka ta Rilla jest silna, nie skarży się...", a tymczasem jej córka myślała to samo o niej, a to wszystko przez to, że w Złotym Brzegu każdy ukrywał przed sobą swoją słabość. Przy posiłkach starano się nie poruszać tematu śmierci Waltera, każdemu było przykro i nie chciał tej przykrości wzbudzać w innych.
Jakże Ania siebie teraz nienawidziła, ukrywała swoją słabość przed dziećmi, bo bała się, że będą się martwić, a tymczasem jej dzieci cierpiały w milczeniu!
- Rillo... - wykrztusiła po chwili - Ja także sobie nie radzę, ale nie chciałam byście o tym wiedzieli. Choć tu moja córeczko... - Ania usiadła z Rillą na łóżku i objęła córkę ramieniem, Rilla wsparła głowę na ramieniu matki - Ja również tęsknię za Walterem, to już drugie dziecko, które tak wcześnie jest mi odebrane! Ale nie wolno nam się poddawać, nie po to Walter walczył za naszą wolność byśmy sami się teraz powykańczali! Będziemy się trzymać razem, jesteśmy jedną rodziną, najmocniejszą rodziną w Glen St. Mary.
Jestem z ciebie dumna Rillo, tak bardzo się zmieniłaś, nie jesteś już tą Rillą ze Złotego Brzegu jaką pamiętam sprzed wojny.
- Wiem, że zaszły we mnie zmiany, ale wiedz, że pomimo zmian zewnętrznych i niektórych wewnętrznych nadal będę twoją Rillą, mamo. - dziewczyna spojrzała w szare oczy matki - Rillą ze Złotego Brzegu!
Pani Blythe uśmiechnęła się, nawet nie podejrzewała, że mała Rilla będzie tak bardzo do niej podobna. Bo któż to z próżności pofarbował włosy i kazał się nazywać Kordelią?
Tak Aniu Blythe, Rilla jest dokładnie taka sama...
- Chodź na śniadanie kochanie, wszyscy, ciałem, czy duchem czekają na nas. - rzekła po chwili
Zuzanna była wniebowzięta, gdy spoglądała na Kubę pochłaniającego jej potrawy, Doktor natomiast przeczuwał, że w pokoju Rilli zaszło coś ważnego i że nie należy się do tego wtrącać. Być może, żona gotowa byłaby rozbić mu na głowie talerz?
Gdy wszyscy jedli śniadanie w lepszej nieco atmosferze niż zwykle, w drzwiach pojawił się brunet o szarych oczach. wszyscy siedzieli jak wryci wpatrując się w przybysza, pani Blythe przetarła oczy, z których po chwili popłynęły łzy, a Zuzanna zrobiła się blada i zemdlała.
Gdy pan doktor podszedł do nieprzytomnej Zuzanny nie spuszczając oczu z przybysza, Rilla zerwała się z krzesła:
- Walter! - zawołała przez łzy uwieszając się na szyi brata. Reszta rodzeństwa patrzyła na nich, jeżeli Rilla go dotyka, to nie jest to duch! - Ty żyjesz?! Ty żyjesz! - zawołała
Walter wiedział, że coś jest nie tak, gdy wracał ze stacji wszyscy patrzeli na niego jak na ducha.
- Najpierw zostałem uznany za zaginionego, chciałem napisać do was list ale miałem ranną rękę. Niedawno odzyskałem możliwość ruszania nią bez bólu i wycieku krwi. - oznajmił Walter
- Walterze, teraz będę musiała spalić pamiętnik i podrzeć suknię... - rzekła Rilla siadając z bratem przy stole.[/i]
Powrót do góry
Szymon



Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 1196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 28.08.07, 9:10AM    Temat postu:

Jejku... brak mi słów... to jest naprawdę piękne :) Podziwiam Cię!!!!! :D Chyba marzyłem o takim zakończeniu :). To jest cudowne!!! Jeju... :) no nie wiem co powiedzieć. Pisz więcej!! :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: 28.08.07, 11:41AM    Temat postu:

Och, Walterze to było cudowne! Wiesz, że ja bardzo podobnie wyobrażałam sobie powrót Waltera do domu? Też, że był zaginony i nie mógł dać znać rodzinie. Tylko, że w mojej wyobraźni na stacji jako pierwszą spotyka Unę. :D
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 28.08.07, 11:43AM    Temat postu:

Fajne opowiadanie,Walterze,miło się czyta :)
Marigold,ja mogę napisać coś w tym stylu ;)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 28.08.07, 11:53AM    Temat postu:

Naprawdę, Rillo? Byłoby mi bardzo miło, gdybym była...no powiedzmy...pomysłodawcą Twojego kolejnego pięknego opowaidania! Czekam na rezultat! :)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 28.08.07, 2:15PM    Temat postu:

Jeju...Walter,jesteś wielki!! To opowiadanie jest CUDOWNE.
A zakończenie... właśnie o takim marzyłam.Czekam na kolejne prace.
Mam pytanie,czy mogłabym je umieścić u siebie na blogu? :)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 28.08.07, 9:25PM    Temat postu:

Oczywiście że możesz :) ale napisz skąd je masz ;)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 29.08.07, 8:14AM    Temat postu: Re: Opowieści Waltera.

[quote="Walter Blythe"]Tak bardzo wstydzę sie tego, że pozwoliłam pójść moim chłopcom na front![/quote]

Przeczytałam raz jeszcze Twoje opowiadanie, Walterze. I to zdanie, które przytoczyłam zupełnie mi nie pasuje do Ani! Przykro mi, że piszę to dopiero teraz...ale jak Ania mogła się stydzić za chłopców, ktorzy "za nasze jutro-oddali swoje dzisiaj"! Napisałeś, że była z nich dumna - na pewno, ale na 100% nie wstydziła się faktu, że im pozwoliła iść na front!
To tyle. :D Chętnie przeczytam Twoje inne teksty. Pisz dalej! :)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 29.08.07, 8:25AM    Temat postu:

Ona nie wstydziła się za nich, z chłopców była dumna. Wstydziła się siebie, że nie powiedziała "zostajecie w domu".
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: 29.08.07, 8:35AM    Temat postu:

Gdyby powiedziała "zostańcie w domu", wtedy musiałaby się wstydzić! Jak mogła się stydzić czegoś, co robiły prawie wszystkie matki w tamtym okresie? Na pewno jej było ciężko, cierpiała, ale nigdy nie wstydziła się za swoją decyzję! Wiedziała, że była słuszna! Myślisz, że mogłaby żyć normalnie, gdy przyjaciele i koledzy jej chłopców idą na wojnę i giną, a jej synowie siedzą bezpiecznie w domu jak zwykli tchórze, którymi nie byli?! Nie, nie, nie! Takie jest moje zdanie...
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum usunięte Strona Główna -> Kącik Literacki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin