|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: 28.09.08, 9:45PM Temat postu: |
|
|
Walterze, witaj z powrotem! Długo Cię nie było... Naprawdę, miło się czyta Twoje nowe posty :)
Podoba mi się druga część "Rodzinnej tajemnicy" - rzeczywiście, zupełnie pod prąd! Nikt by się nie spodziewał... Jedyna usterka, jak dla mnie, to zbyt "szybkie" zakończenie - odniosłam wrażenie, że bardzo chciałeś już skończyć to opowiadanie :) To mogłoby trwać trochę dłużej, mógłbyś np. zamieścić rozmowę Oliwii z funkcjonariuszem, w ogóle jakąkolwiek rozmowę na koniec.
Ale oprócz tego drobiazgu, całość naprawdę dobra! :)
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: 01.01.09, 10:32AM Temat postu: |
|
|
Martynko podejrzewam, że masz rację, bowiem byłem już zmęczony tym opowiadaniem. Najlepiej pisze się w samotności - ale w mieszkaniu rzadko zdarzają się takie momenty :)
I to jest jedna z moich wad - kiedy zaczynam pisać jedno opowiadanie, staram się szybko je skończyć bo w głowie mam już nowe postaci i nową historię :)
*************************************
"Artur Bryll"
Siedząc nad brzegiem jeziora William rozmyślał nad tym, co ciekawego się dziś wydarzy. Może pojawią się nieoczekiwani goście, a może zdarzy się coś, co na zawsze zmieni jego życie?
Patrząc w głąb lasu miał wrażenie jakby ktoś go obserwował, jakby krył się za drzewem lub krzakiem.
Bujna wyobraźnia Williama podsuwała mu wiele wizji, raz wydawało mu się, że obserwują go leśne nimfy, to z kolei wydawało mu się, że to tysiące dusz zmarłych ludzi spoglądają na niego z zazdrością.
W tym samym czasie mała Julka wyławiała kamyki z wody - była to jedenastoletnia córka sąsiadów, która wprost przepadała za towarzystwem chłopca.
- William, dlaczego kamyczki nie chcą do mnie płynąć? - spytała
- Bo kamyczki nie pływają tak, jak rybki. - odparł z uśmiechem.
Słońce świeciło coraz mocniej - tak jak południowe słońce świecić potrafi, gdy po niebie krąży mała ilość kłębiastych obłoków - jednakże kilka kroków dalej, w leśnej ścieżce panował niemalże półmrok. Wiatr tego dnia był wyjątkowo złośliwy, wzburzył falę na jeziorku, kołysał drzewami w lesie i targał włosami małej Julki. William lubił szum lasu dopóki nie zwiastował on gwałtownej burzy.
- Czas zbierać się do domu, bo słońce jest zbyt ostre, a nigdzie nie ma cienia. - rzekł
- Tam jest! - z uśmiechem zawołała Julka
- Tak, usiądziemy na środku leśnej ścieżki. - roześmiał się chłopiec - Nie ma mowy!
- Zostańmy jeszcze troszkę... - poprosiła Julka.
Tuż obok Williama i dziewczynki pracował pan Bryll. W drodze powrotnej do domu przywitali się z zapracowanym sąsiadem, po czym chłopiec spytał:
- A pan pracuje sam, panie Karolu? Przecież pański brat mówił nam niedawno, że panu pomoże. Szedł tędy w cieniu drzew, kilka minut temu...
- Mój brat? - zdziwił się mężczyzna - Przecież Artur umarł dwa miesiące temu...
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 01.01.09, 11:51AM, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|